Kryptowalutowa giełda Bitmarket.pl ogłosiła swoją upadłość. Przyczyną była utrata płynności finansowej. W środowisku panuje przekonanie, że głównym czynnikiem, który miał na to wpływ, był brak regulacji rynku kryptowalut w Polsce. Odpowiedzialnością obarcza się organy rządzące, w tym KNF, które ustosunkowało się do tych zarzutów.
KNF, czyli Komisja Nadzoru Finansowego znajduje się ostatnio pod ostrzałem środowiska związanego z kryptowalutami. Filip Pawczyński, który jest prezesem Polskiego Stowarzyszenia Bitcoin, powiedział bez ogródek, że KNF nie pracowało nad regulacją rynku, co bezpośrednio przyczyniło się do upadku Bitmarket.pl.
Znany polski ekonomista, profesor Krzysztof Piech również krytykuje instytucję. Profesor Piech od samego początku promuje w Polsce blockchaina i kryptowaluty i cieszy się z tego powodu dużym autorytetem. Nic dziwnego, że KNF zareagowało na krytykę. Na portalu społecznościowym Facebook instytucja oznajmiła, że nie poczuwa się do winy za upadek Bitmarket.pl, a oskarżenia traktuje jako pomówienia.
Komisja odpowiada na zarzuty
W swoim poście na Facebooku KNF poinformowało, że zamierza podjąć kroki prawne wobec oskarżeń o odpowiedzialność za upadek kryptowalutowej giełdy. Jak podaje urząd, rynek kryptowalut nie jest w Polsce regulowany, a sama instytucja nie nadzoruje giełd, nie rejestruje ich i nie licencjonuje. W dalszej części oświadczenia KNF informuje, że nie posiada odpowiednich narzędzi, aby wspomóc poszkodowanym w wyniku upadku Bitmarket.pl.
Komisja zwraca uwagę, że już w połowie 2018 roku prowadziła kampanię społeczną, w której ostrzegano przed giełdami kryptowalutowymi. Co ciekawe, na liście giełd znajdowały się wówczas wszystkie giełdy kryptowalutowe w Polsce, oprócz jednej. Tą jedyną, która uchodziała za największą i najstarszą, czyli…Bitmarket.pl.
Akcja “Uważaj na kryptowaluty”
W 2017 roku KNF wspólnie z NBP prowadziły kampanię społeczną na temat kryptowalut. Powstała strona internetowa, a w mediach emitowano wideoklip, który docelowo miał zniechęcić potencjalnych inwestorów. Obie instytucje wskazywały różne rodzaje ryzyka związane z inwestowaniem w kryptowaluty. Należały do nich m.in.:
- brak gwarancji Bankowego Funduszu Gwarancyjnego
- utrata środków poprzez kradzież cyfrowej waluty
- ryzyko oszustwa np. poprzez piramidy finansowe
- brak akceptowalności w punktach handlowo-usługowych
- duża zmienność kursu kryptowaluty
Mimo wspomnianej akcji zakrojonej zresztą na szeroką skalę prezes Polskiego Stowarzyszenia Bitcoin obwinia KNF za sytuacje Bitmarket.pl. Urząd miał przygotować specjalny raport, który miał posłużyć do prac legislacyjnych. Dokument ponoć powstał, ale nie ujrzał światła dziennego. Publikacja miała mieć miejsce wiosna tego roku, ale zamiast tego KNF zajął się przygotowaniem jego nowej wersji z bliżej niewyjaśnionych powodów.
Resort Finansów zainteresowany tylko podatkiem
W 2018 roku Ministerstwo Finansów zajęło się tematem kryptowalut, ale jedyne co z tego wyniknęło to regulacje w sprawach podatków i żadnych regulacji rynkowych. W Polsce jednym z największych braków jest brak regulacji metod audytu. Oznacza to, że giełdy kryptowalut mogą nie posiadać środków rzeczywistych, które rzekomo są na platformie, a brak audytu, który to sprawdzi może doprowadzić do sytuacji, w której znalazł sie własnie Bitmarket.pl.
W Japonii instytucja odpowiadająca polskiej KNF dokonuje takich audytów, co uwiarygadnia rynek i poprawia bezpieczeństwo użytkowników. Póki w naszym kraju nie zastosuje się podobnych metod, Bitmarket może być niejedyną giełdą, która upadła.
Jestem autorem wielu publikacji związanych z branżą kryptowalut. Przygotowuje artykuły dla najpopularniejszych Polskich serwisów związanych z Kryptowalutami. Zapraszam was na moje social media aby śledzić wszystkie moje publikacje dostępne w internecie.